Pracuję dla producenta kominków i zajmuję się dostarczaniem kominków i ich montażem. To całkiem przyjemna praca, ale z drugiej strony też wymagająca. Czasem muszę pojechać na zlecenie i spędzam nad nim cały dzień. To trochę męczące, ale w sumie to daje mi sporą satysfakcję.
Ostatnio dostałem zlecenie na montaż w domu jakiejś kobiety na przedmieściach. Miałem jej założyć tylko drzwiczki kominkowe, więc pomyślałem, że to będzie szybki zarobek. Takie drzwiczki do kominka zakłada się jakieś dziesięć minut, jeśli wie się jak to zrobić. Ja zakładałem je już setki razy, więc byłem przekonany, że i tym razem sobie poradzę. Niestety okazało się, że to nie będzie taka łatwa praca, jak mi się wydawało na początku. Kobieta, której miałem zamontować drzwiczki do kominka okazała się być największą marudą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Ciągle coś jej nie pasowało i musiałem to poprawiać. A w ogóle to zaczęło się od tego, że powiedziała, że drzwiczki kominkowe, które przywiozłem jednak jej się nie podobają. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło. Przecież sama je wybierała i powinna wiedzieć na co się decyduje! Nie rozumiałem w ogóle jej postawy, była dla mnie co najmniej dziwna.
Niestety w firmie mamy taką politykę, że klient zawsze musi być zadowolony, więc musiałem jechać do magazynu po inne drzwiczki do kominka. Kobieta wybrała je z katalogu i kiedy zapytałem czy teraz na pewno będą jej się podobały, powiedziała, że przecież nie może tego wiedzieć, dopóki nie zobaczy ich na żywo. Trochę we mnie zawrzało, ale nie wybuchłem. Pojechałem do magazynu i przywiozłem jej nowe drzwiczki kominkowe. Na szczęście teraz powiedziała, że są okej. Odetchnąłem z ulgą i przeszedłem do montażu. Kobieta stała cały czas nade mną i patrzyła co robię. Jeszcze to nie byłoby takie złe, ale ona ciągle zwracała mi uwagę, że coś zrobiłem źle albo zamontowałem krzywo. Strasznie mnie to denerwowało i nie mogłem się skupić.