Kierowcy tankujący paliwo na stacjach benzynowych z dnia na dzień coraz bardziej odczuwają to po swoich kieszeniach. Ceny benzyny od początku roku wzrosły o ponad dwadzieścia procent i wcale nie powiedziane jest, że na tym koniec. Taki stan rzeczy, oprócz drenażu domowego budżetu, może mieć dużo poważniejsze następstwa. Paliwo jest jednym z głównych składników kosztów produkcji, a więc mają znaczący wpływ na końcową cenę produktu. Niezależnie od branży, każdy składnik wyroku i surowce niezbędne do jego produkcji trzeba transportować, podobnie jak i później, podczas dostawy do sklepów. Przedsiębiorcy nie mogą w nieskończoność utrzymywać stałej ceny produktu, bowiem rosnące koszty zjadają ich zyski. W takim razie możliwe są dwa wyjścia. Albo zachować dotychczasową wysokość ceny, albo ją w końcu podnieść. Jedna i druga droga jest tak naprawdę ryzykowna, bowiem konkurencja wolnorynkowa uczyniła klienta panem sytuacji. Jeśli w końcowym efekcie ograniczymy zakupy, zwolni cała gospodarka światowa i wzrośnie bezrobocie. Kraje arabskie zdają się na razie nie widzieć problemu i nadal dyktują horrendalne ceny za baryłkę ropy naftowej. Widocznie uznano, że paliwo może jeszcze podrożeć, przecież i tak trzeba je kupić.
Rosnące ceny paliw mogą zahamować rozwój światowej gospodarki
[Głosów:0 Średnia:0/5]